czwartek, 25 kwietnia 2013

Mobil Tancerki


Dziś ostatni z mobili, które przygotowaliśmy dla naszej małej dziewczynki. Oczywiście mobili jest o wiele więcej, ale z naszego doświadczenia wynika, że cztery to wystarczająca ilość dla malucha. Biorąc pod uwagę fakt, że noworodek i młodsze niemowlę większość czasu przesypia a mobile można zawieszać ponownie po przerwie (dopóki maluch jest zainteresowany) nie ma sensu gromadzenia ich wszystkich. Zwłaszcza, że maluch szybko "wyrasta" z mobili i zaczyna potrzebować zabawek do chwytania.
Ten mobil nie jest oryginalnym mobilem montessori. Jego historię opisała April Crook w komentarzu pod tym postem. W skrócie: obrazek z książeczki przedstawiający tancerki, stał się inspiracją dla jednej z nauczycielek montessori i poprosiła o zrobienie mobilu dla siebie. Mobil wyszedł tak pięknie, że zaczęto tworzyć je dla niemowląt. I dzięki temu my też możemy cieszyć oczy jego widokiem - a jest czym! Na zdjęciach, które znalazłam w internecie, wydawał mi się taki sobie, ale zdecydowałam się go zrobić, ze względu na łatwość wykonania. Teraz nieraz leżę sobie obok Klary i patrzę na lekko poruszające się tancerki - naprawdę przyciąga wzrok!

mobil "Tancerki"

Do zrobienia tego mobilu zaleca się papier holograficzny, ale nie mogłam takiego znaleźć w pobliskich sklepach (można kupić w internecie) więc użyłam błyszczącego, tłoczonego papieru do pakowania prezentów, który kupiłam w empiku. Wybrałam dwa kolory: srebrny i różowy, posklejałam ze sobą taśmą dwustronną (żyłka w środku) i przymocowałam do patyczków. Warto zostawić nieco dłuższą żyłkę, bo leciutkie figurki delikatnie falują przy najlżejszym powiewie. Ten mobil można sobie zrobić nawet bez niemowlęcia w domu a potem odpoczywać patrząc na wirujące i błyszczące tancerki. Bardzo relaksujące ;-)

zapatrzone Maleństwo ;-)

TUTAJ znajduje się wzór do wydrukowania a TUTAJ tutorial (po angielsku).


czwartek, 18 kwietnia 2013

Książeczki sylabowe - DIY

Dziś chciałam pokazać dwie domowej roboty książeczki do nauki czytania sylab. To nasze kolejne propozycje dla dziecka, które utrwala czytanie sylab ze spółgłoską "p".
Pierwszą książeczkę ja przygotowałam dla Dominika. Jest ona w formacie pocztówkowym i wystarczyło trochę papieru, naklejki, dziurkacz, wstążeczka plus 10 minut pracy. Ach, jaka radość na buzi mojego synka ;-)

okładka...

...i przykładowa strona

Innego dnia bawiliśmy się naszymi szorstkimi sylabami i zaproponowałam, żeby jedną z sylab przykryć kartką i odrysować leżącą kredką świecową. Robiliśmy to już kiedyś z liśćmi i innymi roślinami, ale Dominik tego nie pamiętał, więc miał niespodziankę ;-) Robiliśmy takie zagadki - chowałam pod kartką sylabę, Dominik odrysowywał kredką i czytał. Świetnie się przy tym bawiliśmy ;-)
szorstkie sylaby (papier ścierny i zalaminowane karoniki)

Gdy skończyliśmy zgadywanie mój syn powiedział: "zrobimy z tego książeczkę!" Pomogłam mu przedziurkować kartki i zawiązać wstążeczkę a on jeszcze samodzielnie ponumerował strony.


Och, z jaką dumą Dominik prezentował swoje dzieło tacie...

piątek, 12 kwietnia 2013

Sylabowe zabawy

Kilkukrotnie pisałam już o tym, dlaczego uczę dzieci czytać metodą symulataniczno-sekwencyjną (sylabową). Jeśli ktoś przegapił moje tłumaczenia a chciałby zrozumieć przewagę czytania sylabami nad literami, zapraszam do Eli na ten oto wpis.

Ponownie czytamy sylaby ze spółgłoską "p". Wracaliśmy do starych zabaw, ale wprowadziłam też sporo nowych. Moim celem jest, aby Dominik tak opanował sylaby, żeby mógł je wyrecytować "w środku nocy o północy" ;-) i żeby już nigdy nie mylił "p" z "m" (co niestety wciąż się zdarza). Oto kilka z moich ostatnich pomysłów.
O naszym pociągu już kiedyś pisałam, ale teraz korzystaliśmy z niego trochę w inny sposób. Rzucaliśmy kostką z sylabami i ładowaliśmy do wagoników wyrzuconą sylabę. Następnie cały ładunek zapisywaliśmy na paseczkach papieru i za każdym razem porównywaliśmy czy udało się w tym samym wagoniku trafić z taką samą sylabą. Ta prosta, wymyślona na poczekaniu gra z elementem niespodzianki, bardzo spodobała się Dominikowi.

widok z lotu ptaka
porównujemy sylaby

Absolutnym hitem Dominika była zabawa w czytanie listów dla królowej. Wzięłam autko - królową (z filmu Auta 2) a Dominik był jej sekretarzem i musiał czytać jej listy. Wystarczyło, że królowa wydawała różne okrzyki, oburzała się i cieszyła na zmianę a Dominik pękał ze śmiechu czytając. I prosił o tę zabawę raz za razem ;-)

Królowa i listy do przeczytania

 Jedna z pomocy z serii recykling: kartka wycięta z gazetki Auta (to było jakieś zadanie matematyczne chyba) i naklejone naklejki z sylabami. Bawimy się w wyścigi jeżdżąc po torach palcem. W trakcie "jazdy" czytamy mijane sylaby a na mecie mówimy ile sekund trwała trasa. Potem jedzie druga osoba a na końcu porównujemy kto wygrał. Przy okazji ćwiczymy porównywanie liczb: większa/mniejsza. No i jest to doskonała okazja do trenowania sytuacji, w której wygrywa ten kto ma mniej (co dla chłopców wciąż jest dziwne!).

kto szybciej przejedzie trasę?


I jeszcze ćwiczenie pamięci, o którym przypomniała mi kiedyś w komentarzu Ela (autorka wspomnianego już dziś blogu). Dominik ma przed sobą sylaby, ułożone tak jak poniżej. Zasłaniamy je i ja ze swojego identycznego zestawu pokazuję mu dwie (później trzy) sylaby. On musi je zapamiętać i gdy po kilku sekundach je odwrócę, odsłaniamy jego zestaw i pytam: "które sylaby pokazałam?" Później to ćwiczenie powtarzamy sekwencyjnie, czyli pokazuję sylaby po kolei (dwie, w późniejszym etapie trzy). Żeby uprzyjemnić to trudne i nudne zadanie, sylaby chowamy na końcu do pudełeczka w kształcie serca ;-)



Czytamy te sześć sylab i czytamy. Mi się już trochę nudzi, ale dzięki nieustającym zmianom Dominikowi wcale ;-) Kilka razy myślałam już, że czas iść dalej i wtedy nagle widząc "PE" Dominik woła "ME". Normalnie w takich chwilach ręce mi opadają ;-( ale potem biorę głęboki wdech, uśmiecham się łagodnie i wymyślam nową zabawę. W końcu chodzi o to żeby było miło ;-)

I  jeszcze jedno moje okrycie, blog Zabawy sylabowe. W sam raz dla szukających inspiracji do pracy metodą prof. Cieszyńskiej!


poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Mobil Gobbi

Mobile odchodzą już w naszym domu do historii, ale postanowiłam jeszcze o nich napisać, ze względu na zupełny brak informacji na ten temat. Trzecim z serii mobili do stymulacji wzroku po mobilu Munari oraz mobilu z ośmiościanami jest mobil Gobbi. Najlepszy czas na jego prezentację przypada między siódmym a dziesiątym tygodniem życia dziecka.
Składa się z pięciu kól (np.styropianowych) owiniętych nicią do haftowania (u nas muliną) w różnych odcieniach jednego koloru. Kolor można wybrać dowolny, niekoniecznie niebieski. Mobil Gobbi  jest łatwy do zrobienia, ale wymaga mnóstwo cierpliwości albo Dziadka, który podejmie się tej żmudnej pracy (ale czego nie robi się dla wnuczki, prawda Dziadziusiu A.? ;-))
Kompletny tutorial (po angielsku) jest TUTAJ, TUTAJ i TUTAJ.


W tutorialu, który zalinkowałam powyżej kule owijane były przez dziurkę w środku. Babcia Klary, próbowała zastosować tę technikę, ale dziurkę trzeba było co chwilę powiększać co było dość kłopotliwe. Wtedy z pomocą przyszedł Dziadek, który resztę kul owinął muliną dookoła (bez żadnych dziur w środku). Potem Tata przymocował kule do drążka i gotowe! To się nazywa praca zespołowa ;-)
Do owijania użyliśmy kul styropianowych o średnicy 5 cm i po dwa motki muliny na kulkę (nawlekanie dookoła zabiera mniej nici niż metoda z dziurką).

Klara oglądała kule z wielkim skupieniem, przesuwając wzrokiem od najjaśniejszej kuli do najciemniejszej i z powrotem a gdy troszkę podrosła witała je z ogromnym uśmiechem na buzi. Szkoda tylko, że jej czas na oglądanie go przypadł na zimowe, pochmurne dni, bo mulina pięknie błyszczy się w słonecznym świetle.
Moim zdaniem mobil Gobbi jest po prostu piękny. Idealny element przygotowanego otoczenia niemowlęcia.

sobota, 6 kwietnia 2013

Czekając na wiosnę

W naszej edukacji domowej, robimy mnóstwo rzeczy, które nie nadają się na osobne wpisy (przynajmniej wg moich kryteriów;-)) i choć zazwyczaj nie poluję na dzieci z aparatem fotograficznym w garści, zdarza się, że mamy trochę "luźnych" zdjęć z naszego czasu szkolnego. Ponieważ patrząc na kwietniowy śnieg za oknem, nie mam siły i chęci do stworzenia jakichś sensownych postów, pokazuję kilka naszych ostatnich zadań.

przelewanie wody
tworzenie "dziesiątek" ze złotych pereł
sortujemy przedmioty "żywe" i "nieożywione"
układamy ze szklanych kamyków liczby parzyste
lekcja geografii: przesmyk i cieśnina
rysujemy z plastikowymi "metalowymi ramkami"
jednen z ulubionych materiałów Dominika.
Mikołaj pisze opowiadania
tablice Seguina zrobione przez dziadziusia R.

A teraz poprosimy o trochę słońca, żebyśmy mogli zabrać naszą naukę na zewnątrz...